Randkowanie.... hmmm... Ktoś mi kiedyś powiedział, że na randki chodzą młodzi ludzie przed zaręczynami, ślubem. Ale dlaczego tak ma być? Skąd to ograniczenie? Czy sakramentalne "TAK" to jest tożsame z rezygnacją z tych przyjemności? Ja i mój Mąż nie zgadzamy się z tym! Niby dlaczego mielibyśmy się zgadzać?
Dziś mój Mąż zabrał mnie na randkę... Spacerowaliśmy- ja kuśtykałam podpierając się kulami, a On dzielnie mnie asekurował, jeśli zachodziła taka potrzeba. Zjedliśmy pyszności, które uwielbiamy. Wypiliśmy pyszną aromatyczną kawę- On czarną, ja ze śmietanką i pyszną pianką... Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, patrzyliśmy czule na siebie... Było miło. Czuliśmy się tak swobodnie w swoim towarzystwie- taka cudowna lekkość bytu... Trzymaliśmy się za ręce...
Lubię te nasze małżeńskie randki. Dają nam poczucie wolności, lekkości, ciepła i ciągłego zakochania, które nie znika- oby było z nami jak najdłużej! Ta lekkość sytuacji jest nam bardzo potrzebna. Codzienne trudności, kłopoty, przyzwyczajenia, rutyna znikają na te kilka godzin i liczymy się tylko my dwoje. Znika praca, współpracownicy i szefostwo... znikają ludzie dookoła... Oczywiście w tzw. drodze powrotnej zrobiliśmy zakupy, kupiliśmy prezent dla mojego chrześniaka, bodziaki dla Młodego i kilka innych drobiazgów, ale to szczegóły, które były zupełnie nieistotne... Polecam każdemu małżeństwu, raz w miesiącu, albo raz na dwa miesiące wygospodarować kilka godzin tylko dla Was dwojga, bo na prawdę warto przypomnieć sobie te ulotne chwile, kiedy się poznawaliście i byliście tak cudownie zakochani- mam nadzieję, że ten stan nadal trwa!
I choć w telefonie ustawione są wibracje, bo przecież mogą dzwonić ze żłobka (to jedyne połączenie, które w tym czasie postanowiliśmy odbierać), wiemy, że to nasza randka...Na ten krótki czas jesteśmy tylko MY!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz