poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Deszcz

Autobusy mijają mnie z łoskotem. Słońce nie chce obdarzyć mnie choćby przez chwilę swoim uśmiechem. A moja skóra tak bardzo z nim tęskni.
Idę przed siebie, zupełnie bez celu. Przymykam lekko oczy. Nikogo tu nie ma, wszyscy uciekli już do domów. Deszcz oczyścił ulice z ludzi i pyłu codzienności. Rozkładam szeroko ręce i zaczynam lekko kręcić się w koło. Moknę. Tego było mi trzeba. Deszcz jest taki oczyszczający. Zmywa dziś ze mnie Twój oddech i dotyk. Zmywa słowa, które do mnie wypowiedziałeś. Zmywa spojrzenia, którymi mnie obdarzyłeś. Zmywa nadzieję i marzenia, które we mnie zaszczepiłeś. Siadam na ławce i oddycham głęboko. Jestem przemoczona, ale nie czuję zimna, ani zmęczenia. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę z tego, że jestem tak daleko od domu, a połamany przez nagły podmuch parasol, który wyrzuciłam do kosza, przestał mnie chronić trzy skrzyżowania temu. Siedzę bez ruchu i zastanawiam się, jak to się stało, że nauczyłeś mnie latać. Jak to się stało, że uniosłeś mnie ku słońcu i pokazałeś piękno chmur? Jak to się stało, ze teraz przymykam oczy i pozwalam obmyć twarz kropelkom deszczu?
Pamiętam kiedy się poznaliśmy. To jedna z moich ulubionych chwil, tych wyjątkowych, które zmieniły mój sposób postrzegania otaczającej mnie rzeczywistości. Siedziałam wtedy na mojej-naszej ławce i czytałam książkę. Coelho a jakże...
- Jak się tam do Ciebie idzie?- usłyszałam.
- Do mnie?- odpowiedziałeś skinieniem głowy.- Tędy chodnikiem- wskazałam kierunek książką.
- Cześć. Co czytasz?- schyliłeś się i pocałowałeś mnie w policzek. Byłam tak zaskoczona, że nie wiedziałam jak zareagować.
- Cześć. Moją ukochana książkę. Znamy się?
- Teraz już tak, w końcu już się całowaliśmy. Ty w ogóle jeszcze coś tu widzisz, da się o tej porze jeszcze coś przeczytać?- zajrzałeś mi przez ramię do książki.
- Spryciula- uśmiechnęłam się i podając sobie ręce, przedstawiliśmy się sobie.
Siedzieliśmy na tej ławce kilka godzin, po to by w środku nocy uciec do Rezerwatu i obserwować gwiazdy, leżąc na dachu twojego samochodu. To była własnie taka chwila, taka przełomowa chwila. Wiem, że takie przełomowe chwile określają to kim jesteśmy. Piliśmy wtedy gorącą kawę na rozgrzanie... z mlekiem i brązowym cukrem. Pamiętam jak rozgrzewałeś moje lodowate dłonie.
Tak zaczęły się nasze "nocne Polaków rozmowy". Tematom nie było końca, żaden nie był zły. Kończyliśmy nasze pogaduszki późną nocą, a w zasadzie nad ranem.
Pamiętasz ten biwak nad jeziorem? Kim w ogóle byli ci fantastyczni ludzie z namiotów obok naszego? Zresztą co za różnica- tak miło ich wspominamy. Pamiętasz jak na obiedzie powiedzieli nam zdziwieni, że nie wiedzieli, że można rozmawiać całą noc? To było szalone. To co się wtedy wydarzyło, zmieniło moje postrzeganie świata, zburzyło pomniki stawiane przez lata dorastania. Co Ty wtedy ze mną zrobiłeś, co? Narodziłam się na nowo. Pozwoliłeś mi zrozumieć, że w życiu nie ma chwili do stracenia. Takich nocnych przeżyć było tak wiele. Takich niekączących się rozmów przeprowadziliśmy tyle, że stałam się nową osobą, zupełnie nowa kobietą. Nauczyłeś mnie, że życie jest po to, aby brać je całymi garściami, a nie próbować małą łyżeczką.
Pamiętasz, jak obiecaliśmy sobie, że jeśli ja będę mieć X lat, a Ty Y to weźmiemy ślub, żeby nie być zgorzkniałymi, samotnymi ludźmi?
-Będę kochał z tobą życie. Będę milczał, kiedy trzeba i mówił, kiedy potrzebne będą słowa. Będę ogrzewał się w blasku i cieple twojego serca. I będę wrzucał brudne ubranie do kosza na brudy- śmiałeś się do mnie.

- Co ty tu do cholery robisz?- ocknęłam się słysząc Twój głos i czując Twoją ciepłą dłoń na moim policzku.- Cała przemokłaś, wsiadaj do samochodu, ale już- otworzyłeś mi drzwi.
- B. jak mnie tu znalazłeś?
- Namierzyłem twój telefon. Masz tu koc. Jedziemy do mnie, musisz się wysuszyć.
- Dobrze.
Siedzę z kubkiem gorącej czekolady. Wiesz, że uwielbiam ją z pomarańczą. Siedzisz naprzeciwko i patrzysz jak poprawiam puchaty szlafrok. Jest u Ciebie specjalnie dla mnie. Odstawiam kubek i chwytam Twoją dłoń. Podrywasz się, bierzesz mnie na ręce i wychodzisz na taras, na deszcz. Wtulam twarz w Ciebie.
- Jesteś szalony, wiesz?
- Stateczny powinien być mąż. Przyjaciele muszą być szaleni- uśmiechasz się.
- Deszcz jest wyjątkowo ciepły.
- Mamy sierpień księżniczko.
- Księżniczko? Ależ Książę B., jestem tylko skromną dziewczyną.
- Uwielbiam cie w deszczu, z tymi rozpuszczonymi włosami.
- Szlafrok zaraz przesiąknie.
- Zmywamy to?
- Co?
- Przecież wiesz.
- Wiem- szepnęłam.
Przymykamy oczy i po chwili czuję jak wirujemy. Deszcz moczy nam twarze, a my uśmiechamy się do siebie.
- Wracajmy do domu. Czekolada nam wystygnie- wtulam się mocniej w Niego.
- Już księżniczko.
- Nie zostawiaj mnie, proszę.
- Wiesz, że lecieć muszę. Ale cały czas jestem przy tobie... z tobą.
- Wiem... Chcę jeszcze czekolady.
- I pewnie teraz chcesz z piankami?
- Za dobrze mnie znasz.
- Od tego są przyjaciele. Chodź do kominka.
- Daj mi ubranie. Ostatnio praktycznie już wszystko od Ciebie zabrałam. Zostało kilka drobiazgów.
- Taaaa... I bielizna- wybuchamy śmiechem.- Masz tu moją bluzę i szorty.
- Uwielbiam tą bluzę.
- Zapomnij. Muszę mieć coś co będzie...
- Co?
- Co jest moje i już- ucinasz temat.
Radosny blask ognia i czekolada rozlewają się ciepłem po moim ciele. Siedzimy na podłodze. Deszcz zmył cały ból rozstania? Nieprawda! Teraz posępnie uderza kolejnymi kroplami o szyby. Zamykasz okno i siadasz obok. Podpijasz moją czekoladę.
- Po co to wszystko?
- Żeby odpocząć, żebyśmy pamiętali smak takich chwil.
- Kiedy znów ogrzeje nas ogień?
- Za rok nad jeziorem lub... lub kiedy do mnie przylecisz, bo chce mieć tam kominek.
- Ja przylecę? Przecież wiesz, że bez Ciebie boję się latać.
- Zamkniesz oczy i będę trzymał twoje serce w dłoniach. Przylecisz?
- Jeśli zrobisz mi czekoladę.
- Zrobię.
Przytulę Cię jutro na lotnisku i długo nie będę mogła oderwać dłoni od szyby. Nie ważne, że samolot zniknie już za horyzontem. Zamknę oczy i osunę się na zimne płytki. Ukryję twarz we własnych ramionach. Kilka razy wstrząśnie mną szloch i poczucie straty. Każdego kolejnego dnia będę ze zlęknionym sercem oglądać wiadomości, czy jesteś tam bezpieczny. Każdego dnia będę czekać na wieści od Ciebie, aż me serce przejdzie na tryb czuwania. I tak każdego poranka poproszę Boga, aby posyłał Ci Anioła, który obejmie Twe serce opiekuńczym skrzydłem... Codziennie, bez wytchnienia, aż do kolejnego kubka czekolady na podłodze, przy kominku...

16 komentarzy:

  1. Powinnaś pisać książki .. super się czyta

    OdpowiedzUsuń
  2. Masz tą moc, którą jest świadomość.
    Colho... nie dla każdego, a jeśli już, to później już nic nie jest takie samo... i Wiesz? Po przeczytaniu tego wpisu, też mocno zatęskniłam... ciii...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świadomość dał mi czas i B.- więcej niż czas, bo szybciej. Coelho uwielbiam! Moja ukochana "Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam"...
      A Ciebie Kochana zapraszam na gorącą czekoladę lub pyszne latte z karmelem <3

      Usuń
  3. Coelho - te książki to kopalnia emocji, wiedzy o samym sobie. Uwielbiam je.
    I uwielbiam Twój styl pisania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Coelho pokazał mi, że wystarczy chcieć odrzucić złe rzeczy i nie kryć uczuć- to zmienia tak wiele...

      Usuń
  4. Super, łapiące za serce pisz książki z chęcią będę czytać jak już tak wciągają:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Jak znajdziecie szalonego wydawcę, który odważy się to wydać, to chętnie podejmę współpracę ;)

      Usuń
  5. Kochana pomysl nad napisaniem swojej książki, bo pięknie piszesz i aż chce się czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Powtórzę się: jak znajdziecie szalonego wydawcę, który odważy się to wydać, to chętnie podejmę współpracę ;)

      Usuń
  6. Czekam tu i patrzę w dół, czekając na Twoje oczy- pozwól znów zatopić się w ich blasku... B.

    OdpowiedzUsuń
  7. Obowiązkowo musisz napisać książkę!

    OdpowiedzUsuń