Kiedy poznałam Cię tamtego wieczora, nie wiedziałam, że w tym roku w sierpniu, znienawidzę wtorki... Nie wiedziałam też, że będę chciała uciekać od świata, żeby posłuchać z Kimś muzyki, albo oglądać gwiazdy leżąc na dachu Jego samochodu... Nie wiedziałam, że będę z Kimś wymieniać się książkami i szukać w nich ukrytej notatki... Nie wiedziałam, że będę godzinami rozmawiać nocą, idąc następnego dnia do pracy... Nie wiedziałam, że tak bardzo pokocham tańczenie boso w deszczu.... Nie wiedziałam, że umysł człowieka może być tak pociągający... Nie wiedziałam, że prawdziwie oddychać można tylko przymykając oczy... Nie wiedziałam, że czekolada najlepiej smakuje z pomarańczą przy blasku ognia w kominku... Nie wiedziałam, że można to wszystko przeżywać tak po prostu, nagle, bez opamiętania, aż do utraty tchu... Nie wiedziałam, że można rano zadać pytanie "Co Ty ze mną zrobiłeś?", a w odpowiedzi dostać karteczkę z napisem "Chcę Ciebie. Chcę zjeść z Tobą naleśniki, które sami zrobimy- z truskawkami!"... Nie wiedziałam, że uwierzę w przyjaźń damsko- męską, a jednak... Nie wiedziałam, że wyrwiesz mnie światu z jego szalonych objęć, żeby zatańczyć ze mną wśród spadających liści...
Nauczyłeś mnie chwytać chwile, brać garściami własny czas... Nauczyłeś mnie żyć na 99%, bo ten 1% ma być dla mego serca, aby mogło otulić się swym pięknem... Uświadomiłeś, że w życiu będzie to, co ma przyjść, że samo się znajdzie... Jako pierwszy zapytałeś za czym tak pędzę i wtedy zrozumiałam, że zrzucając zbędny balast można łatwo odbić się od dna... . Dałeś poczucie, że niewiedza może być taka piękna... Opowiedziałeś o strachu, który ma wielkie oczy, kiedy dopada mnie lęk i pomnaża wszystko co złe... Nauczyłeś bez wzbraniania się, brać wszystko co daje życie... Stanąłeś na drodze mojej ucieczki, pokazując, że nie wolno mi tego robić, że mam stać się mistrzem sama dla siebie... Dzięki Tobie uwierzyłam, że bycie odważnym, to nie grzech i wystarczy tylko bardzo chcieć otworzyć okno i przywitać nowy dzień, a jak się cholera zatnie, zawsze możemy je razem wykopać....
A teraz jestem jak ziarno kawy rzucone w przepaść filiżanki... Tak bym chciała powiedzieć: "Żegnaj! Wyprowadź się z mojej duszy!", ale przegrałam tą walkę samą ulotnością myśli... I jesteśmy niczym te dwa kłosy w moim-naszym miejscu. Pamiętasz, jak przy blasku księżyca wpatrywały się w siebie- zupełnie jakby wiedziały, że to ich ostatni taniec, bo rano kosiarz muśnie je blaskiem żelaza? Czekam tu i patrzę w górę, czekając na Twoje oczy- pozwól znów zatopić się w ich blasku...
Samolot wzniósł się łagodnie... Długo przyklejona do szyby wpatrywałam się w ślad, który za sobą uniósł... Osuwając się na podłogę, otuliłam me serce w tęsknotę... Przy Tobie czułam siłę, z którą mogłam burzyć mury, a teraz miało Cię nie być.. Ciemno już, ruch jakby mniejszy i nagle dźwięk telefonu, wyrywający mnie z tego letargu...
- Halo?
- Jesteś tam jeszcze?
- Jestem- szepczę...
- Wstań z tej cholernej podłogi i jedź do domu. Masz siłę przebić się przez mur własnych słabości. Ja przecież jestem obok. A jak już wejdziesz na ten cholerny dach to oddzwoń. Pa.
- B!- krzyknęłam, ale Ciebie już nie było... tylko ten drażniący sygnał... Wybiegłam z lotniska i po chwili pokonywałam już kolejne skrzyżowania, aby dotrzeć do "tego cholernego dachu"- och jak dobrze mnie znasz...
Usiadłam na ławce, na dachu, gdzie uciekaliśmy obserwować gwiazdy, owinięci w koce. Usiadłam i nawet nie wiem kiedy, poczułam słony smak ciepłej łzy.
- Jestem już na tym cholernym dachu. Co teraz?
- Otwórz torebkę i wewnętrzna kieszeń, tą z tyłu, dużą, na suwak. Wyjmij kopertę i pomyśl o mnie ciepło. A teraz masz przestać ryczeć, słyszę jak pociągasz nosem... Znikam Mała i widzimy się na skype. Całuję.
Tyle Cię słyszałam. Otworzyłam kopertę... Bilety lotnicze i klucz do pokoju nr 214... Kiedy Ty to zrobiłeś? Kiedy... Otworzyłam kalendarz i przerzuciłam wstążkę na konkretną datę. Obiecuję, że przywiozę Ci pożółkły liść klonu... Do zobaczenia Książę... Uciekam z dachu, bo zaczyna znowu padać, a moknąć chce tylko z Tobą....
Pisz dalej... bardzo znajome klimaty...
OdpowiedzUsuńUściski.
Ostatnio tyle się dzieje, wszystko się z serca wylewa....
UsuńJakie to smutne :(
OdpowiedzUsuńTy wiesz, jak mi wczoraj było źle przy tej szybie na lotnisku? Myślałam, ze mi serce pęknie lub przynajmniej wyskoczy z piersi i poleci za tym samolotem....
UsuńBo to co z serca jest najpiękniejsze, pomimo smutku, czyta się jednym tchem.
OdpowiedzUsuńPisane na jednym oddechu...
UsuńTakie teksty pomagają - wyrzucasz z siebie wszystko. Pisz kiedy masz gorsze chwile, oby chociaż trochę pomogło!
OdpowiedzUsuńData w kalendarzu, a raczej cała kartka zamalowana na czerwono! Serce znów zatopi się w blasku..
UsuńPiękne czytam i chłonę każdy twój wpis. Niekiedy bym chciała również przeżyć takie rzeczy.
OdpowiedzUsuńNie chciałabyś, bo serce rozpada się na kawałeczki... Dobrze, ze jest tyle miłości, aby je powoli znów sklejać ;)
UsuńPiękne, piękne! Brawa dla ciebie za kolejny cudowny tekst.😊
OdpowiedzUsuńDziękuję!Zawstydzasz mnie....
UsuńZamarłem... Serce w gardle... Czekoladę już mam! B.
OdpowiedzUsuńB....
UsuńChłonę sercem, oczami, całą sobą... Jak tak można pisać?
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńChce więcej i więcej
OdpowiedzUsuńBędzie!
Usuńkochana piękny tekst niczym z romansu :* zacznij pisac !!!!
OdpowiedzUsuńHa! A pomyśleć, że to tylko spisana rzeczywistość...
UsuńPowiedz mi kochana, to są opowiadania czy Twoje życie? :)
OdpowiedzUsuńSekret mego serca... A jak Ci się wydaje!
UsuńWow, porawałaś mnie, przeczytałam to jednym tchem, świetnie napisane!
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam, może inne tez Ci się spodobają!
UsuńŚwietne, lekkie pióro masz!
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam!
UsuńPiękne :-D. Będę miała o czym rozmyślać...
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejne teksty
UsuńTy oszalałaś... Jak można tego nie publikować? Jak można nie wydać? Z.
OdpowiedzUsuńOszalałam z tęsknoty! Można Z, można ;)
UsuńWIĘCEJ, WIĘCEJ, WIĘCEJ TAKICH TEKSTÓW. aNIA
OdpowiedzUsuńaNIU bardzo Ci dziękuję :)
UsuńBardzo piękny tekst, zmysłowy, kobiecy. Interesująco przelane emocje.
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam!
Usuń