Trzy miesiące, które szef dał mi na przemyślenie mojej decyzji o
odejściu z pracy, minęły bardzo szybko. Byłam przekonana o jej
słuszności. Moje podejście do tematu nie zmieniło się.
- Dzień dobry szefie.
- Dzień dobry. Proszę usiąść i niech pani zamknie drzwi.
- Dobrze.
- I jak wolne?
- Podtrzymuję moją decyzję i wypowiedzenie, które złożyłam trzy miesiące temu uznaję za dokonane.
- Dam pani podwyżkę i dostanie pani nowy komputer.
- Widzi pan, to nie tylko o te rzeczy chodzi. Ja już tak nie mogę pracować.
- Czyli jak?
- Kiszę się tutaj. Ja nie jestem typem osoby, która lubi pracę w biurze. Ja lubię teren, lubię akcję.
- Myślisz, że tam będzie lepiej?
- Nie wiem. Ale nie chcę żałować, że nie spróbowałam.
- To pani decyzja. W kadrach przygotują dokumenty.
- Dziękuję.
- Powodzenia.
- Dziękuję szefie.
Wstałam i pewnym krokiem opuściłam jego gabinet. Za drzwiami z ulgą wypuściłam powietrze. Sekretarka spojrzała wymownie.
- To koniec. Teraz idę spakować rzeczy z gabinetu. Masz jakieś pudełko czy mam lecieć do sklepu?
- Wiesz jaka jest polityka tej firmy?
- Taaa... radźta sobie- westchnęłam.
- Masz te 2 pudełka na dokumenty i uciekaj nim ktoś zobaczy, bo będę miała kłopoty.
- Dzięki- przesłałam jej buziaka i szybko zamknęłam drzwi.
Usiadłam
w fotelu przy moim biurku. Włączyłam komputer i podpięłam dysk, żeby
zgrać prywatne pliki. Wcisnęłam enter i wygasiłam monitor. Zaczęłam
owijać w papier kubki, filiżanki, szklanki, talerzyki. Wyjęłam z szuflad
słoiczki z mieszankami herbat i kaw, wszystkie sucharki i "pogryzacze".
Pierwszy karton zapełniony. Przyszła kolej na szuflady i szafkę biurka.
W pudełku wylądowały czasopisma i publikacje naukowe, wydruki,
artykuły. Na drobnicę biurową nie starczyło już miejsca. Na szafie
dostrzegłam pudełko po papierze ksero. Separatory i pojemniki na
przybory, a także cała prywatna drobnica trafiła do niego. Zabrałam się
za zdejmowanie plakatów, map i kalendarzy-zwinęłam je w jeden rulon,
zabezpieczyłam frotką do włosów. Stanęłam przed oknem i zapatrzyłam się w
dal. Z transu wyrwał mnie dźwięk powiadomienia w komputerze. Na dysku
znajdowały się wszystkie przegrane pliki. Otworzyłam skrzynkę mailową i
wysłałam "masowego" maila z podziękowaniem za tyle lat współpracy,
pozostawiając jednocześnie do siebie nowe namiary. Wyłączyłam komputer.
- Boże daj mi siłę, bo inaczej zaraz się rozpłaczę- szepnęłam, przymykając oczy.
Mimo
próby zduszenia żalu w sobie, spod powieki po policzku potoczyła się
ciepła łza. Pozwoliłam jej powoli naznaczyć moją twarz. Była mi
potrzebna. Wiele wydarzyło się w tych murach- dobrych i mniej
przyjemnych chwil, ale te drugie wyparłam z pamięci. W gruncie rzeczy
było mi tu dobrze. Była to praca, która dawała gwarancję zatrudnienia i
wypłaty na czas. Tylko tego terenu brakowało mi najbardziej. Rozwój
tylko na własną rękę, bez wsparcia firmy, choćby w formie urlopu- zawsze
musiałam się uprosić... I ludzie, którzy się wypalili. Nie potrafiłam
pracować w takim zespole. Na niczym im nie zależało poza "odbębnieniem"
tych 8 godzin. Nie rozumieli mojej potrzeby rozwoju, starań...
- Cześć Mała- usłyszałam znienacka.
- Cześć Michaś- uśmiechnęłam się niepewnie.- Co tu robisz?
- Zamieniłem się z Radkiem. Przyjechałem po ciebie. Gotowa?
- Cholera, rzeczywiście przyjechałam pociągiem, a tu tyle rzeczy.
- Wiesz, tyle lat, więc uzbierało się troszkę. Ale już wszystko? Mam jeszcze rozkładane kontenery.
- Jeszcze szafa za filarem i kwiatki z parapetu.
- No to pakujemy i zbieramy się do domu.
- Tak.
Składałam
ubrania z szafy, spakowałam kalosze i trekingi. Kosmetyczka i apteczka.
Moja poduszka do masażu. Zapełniając kolejny kontener, zdałam sobie
sprawę, że pakuję kilka lat życia, pracy i cząstkę siebie.
- Hej! Chodzą słuchy, że zwijasz graty?
- Cześć Piotrek. Tak. Jutro jeszcze wpadnę po papiery i pożegnać się z zespołem, bo dzisiaj nie ma wszystkich.
- Wózek archiwalny przywiozłem, żeby było ci łatwiej do auta zabrać kartony.
- Dzięki, przyda się.
Rozmawialiśmy
jeszcze chwilkę. Piotrek pomógł Michałowi zawieść wszystko do auta.
Poszłam do pomieszczenia gospodarczego i przyciągnęłam do gabinetu wózek
sprzątaczki. Moje rzeczy przeniosłam do pokoju Anki i zaczęłam
sprzątać. Przetarłam sprzęt, umyłam biurko i parapety, na końcu zmyłam
podłogę. Odprowadziłam wózek. Weszłam do środka i usiadłam na biurku.
Michał zrobił mi zdjęcie. Ostatnie w tym miejscu. Stanęłam w progu
gabinetu. Westchnęłam i zgasiłam światło. Przekręciłam klucz i oparłam
się o drzwi. Z dziwną "czułością" położyłam dłoń na chwilę na drzwiach,
zupełnie jakbym dziękowała za wszystko czego tu doświadczyłam, a czego
one były niemym świadkiem przez te wszystkie lata... Przeszłam się
jeszcze po pokojach i zaprosiłam wszystkich na jutrzejsze pożegnanie.
Stół zastawiony pysznościami. Sama odstrzeliłam się jak na konkurs miss. Poprawiłam odruchowo serwetki.
- Jakieś rozplanowanie miejsc?- usłyszałam za mną głos mojego mentora.
- Cześć- objęłam go wzruszona, że przyjechał.
- Cześć koleżanko. To kwiaty dla ciebie i skromny prezent od emerytów.
- Dziękuję, nie trzeba było. Proszę siadajcie do stołu. Tylko włożę kwiaty do wody i wracam do was.
Po
chwili w drzwiach pojawili się pozostali z "fabryki" z "szeryfem" na
czele. Były kwiaty i prezenty, które bardzo miło mnie zaskoczyły.
Siedzieliśmy, jedliśmy i piliśmy. Rozmowom i wspomnieniom nie było
końca...
- Patrysiu mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent. Ten
album stworzyliśmy specjalnie dla ciebie. Znajdziesz tu wiele wspomnień.
Mamy nadzieję, że zaglądając do niego będziesz nas miło wspominać. Nas i
pracę z nami. Życzymy ci powodzenia i trzymamy za ciebie kciuki.
-
Ula, dziękuję! Dziękuję wam wszystkim. Wzruszyłam się. Dziękuję za
wszystkie wspólne dni i sprawy. Dziękuję za wasze wsparcie i to jak dużo
się od was nauczyłam, zwłaszcza od mojego Najjaśniejszego. Bez was nie
byłabym w tym miejscu, w którym teraz jestem. Szampan koleżanki i
koledzy. Nasze zdrowie!- krzyknęłam unosząc kieliszek w geście toastu.
- Zdrowie!- odpowiedzieli głośno i napiliśmy się wspólnie szampana.
Siedziałam
w aucie. Michał zamykał moje drzwi. Zapięłam pas. Nikomu się nie
spieszyło, była pierwsza w nocy. Jechaliśmy w ciszy ponad 4 godziny.
Ruch był na trasie niewielki. Drogę do domu Matyldy oświetlały nam
latarenki. Michał wniósł prezenty i kwiaty, wstawił je do wazonów.
Usiadłam w fotelu na tarasie. Zdjęłam szpilki i podciągnęłam nogi, obejmując je ramionami.
- Jak się czujesz?- Michał usiadł obok.
- Nie wiem. Jakoś tak mi dziwnie.
- Zostawiłaś za sobą sporą część swojego życia. Nie dziw się.
- Niby wiem, że dzięki temu ruszę do przodu, ale chyba dopiero teraz dotarło do mnie to wszystko. Zostałam sama.
- Hej, nie mów tak. Jestem przy tobie.
- Wiem, ale...
- Mała, nie płacz... No chodź- otworzył szeroko ramiona.
- Michaś...- wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Płakałam jak mała dziewczynka.
- Jestem przy tobie- otarł moje łzy i delikatnie mnie pocałował. Dzień budził się z pierwszymi promieniami słońca między szczytami gór. Dla mnie to miał być pierwszy dzień nowego życia...
(Pamiętajcie, że ten tekst jest fikcją literacką)
(Pamiętajcie, że ten tekst jest fikcją literacką)
Też nie jestem typem "biurwy" - taka!praca strasznie mnie męczy i wypala psychicznie. Wolę działania w terenie, bardziej twórcze niż odtwórcze - dlatego taka decyzja wcale mnie nie dziwi.
OdpowiedzUsuńfajnie, że się odważyłaś, postawiłaś na siebie, a nie na stałą pensję, podziwiam :-)
OdpowiedzUsuńTrudna decyzja za Tobą, powodzenia w nowym życiu 😉
OdpowiedzUsuńA ja uwielbiam pracę w biurze, 8 godzin, zostawić domowe problemy za drzwiami i relaksować się ciszą. Ale tyle rzeczy mieć ze sobą w pracy? Jakbym miała odejść, to wzięłabym kubek i torebkę 😂
Iza
Ja zwykle ciekawa historia:) Dobrze się Ciebie czyta:)
OdpowiedzUsuńWiększość z nas przywiązuje się do miejsc, ale na pewno czekają Cię nowe, ekscytujące wyzwania 😉
OdpowiedzUsuńPodjęłam kiedyś decyzję, aby odejść ze świetnie płatnej pracy, ale wnoszącej tylko nudę w moje życie, a w zamian zająć się czym, co naprawdę mnie fascynowało, i nigdy nie żałowałam, choć początki były trudne. :)
OdpowiedzUsuńW życiu trzeba podążać za głosem serca, a zmiany i trudne decyzją są moim zdaniem dobre. Nie mogę doczekać się Twojej dalszej historii i tego, co spotka Cię po tym wszystkim. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńCzasem warto podjąć trudną decyzję i coś zmienić w swoim życiu. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńOstatnio przerabiałam ten temat czesto - w przeciągu ostatnich 3 lat trzy razy zmieniałam pracę. I też owijałam kubeczki, słoiki z kawą, myszki. To specyficzne momenty - w jednym przypadku było mi smutno, w dwóch uciekałam z firmy jak na skrzydłach :-)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem zmiany zawsze prowadzą ku lepszemu :)
OdpowiedzUsuńCzyli jednak nie odeszlas z pracy 😂
OdpowiedzUsuńTo kolejny Twój tekst, który czytałam z miła chęcią. Żal mi było kiedy skończyłam czytać. Uwielbiam do Ciebie zaglądać.
OdpowiedzUsuńBardzo odważnie. Życzę Ci powodzenia w realizacji wszystkich zamierzonych celów.
OdpowiedzUsuńNo właśnie czytając cały czas się zastanawiałam czy to prawda czy fikcja. Ale moje wątpliwości rozwiałaś na końcu :) Nie grało mi to, że przecież Ty dużo jesteś w terenie właśnie.
OdpowiedzUsuńFikcja, czy prawda... Nie zmienia to faktu, że bardzo dobrze napisane. Aż przypomniało mi się jak sam zmieniłem pracę i te próby zatrzymania mnie do samego końca. Trzeba iść do przodu i nie oglądać się za siebie ��
OdpowiedzUsuń