Sterty papierów po tak długiej nieobecności wystraszyły nas, co doskonale obrazowały nasze miny. Z westchnieniem zdjęliśmy kurtki i usiedliśmy do biurek. Na początku siedzieliśmy odwróceni do siebie plecami, ale szybko przestawiliśmy biurka tak, żeby patrzeć na siebie podczas pracy. Trudno było nam wystartować. Siedzieliśmy- on na krześle, ja na parapecie- i patrzyliśmy bezradnie na dokumenty.
- Trzeba to ogarnąć- stwierdziłam.
- No trzeba, ale...
- Ale najpierw kawa- przerwałam mu zeskakując z okna.
- A mamy mleko?
- Pożyczymy od Grześka. On zawsze ma mleko.
- Ale oficjalnie?
- Żartujesz? Masz rękawiczki? Niech śledztwo zrobi.
- To idziemy. Teraz jest u Starego.
Niczym dwójka szpiegów przemknęliśmy do socjalnego. Założyliśmy rękawiczki, żeby nie zostawić odcisków. Gdyby tylko nasze "szybciej, no szybciej" mogło przyspieszyć pracę ekspresu. Zaśmiewaliśmy się przy tym jak małe dzieci. Kiedy kubki były już pełne, musieliśmy cicho wrócić do pokoju. Przyklejeni do ścian wypatrywaliśmy Grześka i innych kolegów. Nikt nie mógł nas zauważyć. Miałam wrażenie, że dopiero po zamknięciu drzwi odetchnęliśmy głęboko.
- Duże dzieci normalnie.
- Ale trzeba schować rękawiczki, i zmyj talk z paznokci i pierścionka.
- Rękawiczki w kieszeń, a ręce już idę umyć. Tylko nie śmiej się, kiedy Grzesiek wejdzie.
- Postaram się, ale nie wiem czy nie wybuchnę śmiechem.
- Byliśmy jak ninja- tym razem oboje nie wytrzymaliśmy.
Kawa potrafi uratować dzień po powrocie do pracy z dłuższej przerwy...
Kawę piłam siedząc na parapecie. Głośno zastanawialiśmy się w jakiej kolejności realizować zgłoszenia, przekazane dziś na odprawie.
- Złaź z parapetu.
- Tak jest naczelniku!
- Trzeba pojechać na przeszukanie.
- Jaka sprawa?
- Twoja działka. Nielegalne poszukiwania. Chłopaki namierzyli na necie.
- Cyber tak samo z siebie?
- Dobra nie kombinuj. Kogo bierzesz?
- A kogo mogę?- puściłam oko do Z.
- O zapomnij. Na niego się nie zgadzam, bo mi znikniecie na trzy dni.
- Gdzie tam naczelniku.
- Bierz Michała albo Piotrka.
- Ale naczelniku.... Z nimi to za tydzień nie skończę. A nadgodzin mi jeszcze ponad 300 zostało do wybrania.
- Dobra. Niech będzie moja strata.
- A kawę mogę dopić?
- Nie przeginaj. Tylko kurtkę zabierz, bo jak mi się rozłożysz, to...
- Kto będzie zasuwał jak mały motorek?- dokończyłam za niego.
- Dobra cwaniaro dopij ta kawę. Z?
- Tak naczelniku?
- Kwity wypisz, żeby mi się wszystko w papierach zgadzało.
- Jasne.
- Ja prowadzę- krzyknęłam, sadowiąc się znów na parapecie.
- Złaź z tego cholernego parapetu.
- Ale naczelniku krzesło mi się rozje...chało. A parapet taki stabilny- machnął ręką i wyszedł.
- Czyli papiery jeszcze poleżą?- Z przysiadł obok na parapecie.
- Zrobią się. Grzesia o pomoc poproszę.
- Owinęłaś sobie ten wydział wokół palca, co?
- Eeee... tam...
- Przecież mogłabyś na stołku siedzieć. Po co sobie ręce brudzisz?
- Ze stołka można spaść, a parapet taki stabilny- uśmiechnęłam się. Lubię z wami w terenie pracować. Zaraz protokół przygotuję na penie, to tylko uzupełnimy.
- Wydruki zrób, bo nie wiadomo czy przenośny dostępny.
- Już.
Lubiłam z nim wyjeżdżać. Lubiłam tą energię, którą się ze mną dzielił. Razem tworzyliśmy bardzo zgrany duet. Oficjalnie wszystko było poukładane i tylko jedna osoba "we fabryce" wiedziała, jak jest na prawdę. I tylko dlatego, że raz nas przyłapał na przytulaniu. Nasza bliskość nie wpływała na naszą efektywność. Mam wrażenie, że robiliśmy 60% normy wydziału.
Wiosną wyjazdy w teren lubiły nas zaskakiwać...
Dojechaliśmy na miejsce. Mała wieś, niewielkie podwórko ze starym domem, pokrytym eternitem. Psy "bestie", które obłaskawiliśmy dwoma słowami.
- To chyba dzwonek- wskazałam guzik na furtce.
- Sprawdzimy.
- Słucham? O co chodzi?- na progu domu pojawił się młody człowiek.
Przedstawiliśmy się i pokrótce wyjaśniliśmy o co chodzi. Chłopak wpuścił nas do domu. Wszystkie procedury udało się przeprowadzić bez problemu. Nasz detektorysta do wszystkiego się przyznał, sam wyjął wszystkie "fanty". Lubiłam takie "czyste akcje", bez szarpaniny. W terenie pokazał miejsca, gdzie chodził z wykrywaczem, zebraliśmy pomiary z GPS. Zgarnęliśmy go jeszcze na przesłuchanie do fabryki i tam zakończyliśmy czynności.
- Ufff... dobrze poszło- rozparłam się wygodnie w fotelu.
- Lubię wyjazdy z tobą. Łagodnieją przy tobie.
- Albo wzmaga im się agresja, jak się dowiadują, że archeo kończyłam.
- Fakt, zależy od człowieka. Kolacja?
- Coś na szybko?
- Chodź na Rynek.
- To idziemy...
- Twoja kurtka- pomógł mi ją założyć.
Kiedy wyszliśmy, chwycił mnie za rękę. Zdziwiłam się, bo nie oddaliliśmy się jeszcze od "firmy".
- Nie boisz się, ze ktoś zobaczy?
- A niech patrzą. Myślisz, że nie wiedzą?
- Ale jesteś pewien?
- Jutro się okaże, czy to była dobra decyzja. Poczekaj...- ścisnął mocniej moją dłoń i przyciągną mnie do siebie.
- Ale jesteś pewien?
- Jutro się okaże, czy to była dobra decyzja. Poczekaj...- ścisnął mocniej moją dłoń i przyciągną mnie do siebie.
A więc to tego wieczora mieli się dowiedzieć? Tak niby przypadkiem? Nie do końca rozumiałam co chciał osiągnąć, ale z przyjemnością pozwoliłam życiu toczyć się dalej.... Smak jego ust sprawił, że po prostu zaufałam jego planom, nawet ich nie znając...
Na Rynku było tego wieczora wyjątkowo pusto...
(przypominam, że jest to fikcja literacka, a wszelka zbieżność osób, wydarzeń i miejsc jest przypadkowa!)
Zbieżność, przypadkowa?! Tere fere. Już ja Cię znam. :D
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisałaś, chcę więcej takich historii. Czuć tu emocje, sytuacje. no może kilka zdań bym trochę zmieniła, bo są zbyt rwane. Ale poza tym, to ma mega potencjał na znacznie dłuższą historię. :D
Nie ważne czy to fikcja czy nie. Ważne, że dobrze się czyta :)
OdpowiedzUsuńAle fajnie się to czytało... poproszę o jeszcze :D <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło, Agness:)
Ale ładny ten Rynek, bardzo lubię takie klimatyczne miejscówki :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjnie się czytało :) proszę o więcej :) bo mam nadzieję, że się rozwinie :)
OdpowiedzUsuńCiekawe czytadełko :) fajnie spędziłam czas z kawałkiem lektury i kawa :) za tydzień też poproszę taki tekst :)
OdpowiedzUsuńWow genialne ! Przeczytałam z zapartym tchem. Tak jak Agness czuję niedosyt i poproszę o dokładkę :)
OdpowiedzUsuńCzyli piszesz opowiadania i zmyślasz takie historie?
OdpowiedzUsuńBo nie zrozumiałam ...
Przeczytałąm jak fragment dziennika.
Co to jest? Dziennik? Opowiadanie? Fragment powieści? Chętnie bym się dowiedziała. Sympatycznie się czyta.
OdpowiedzUsuńAż chciałoby się poczytać więcej 😉
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna lektura, aż chciałoby się dłuższej formy 😉
OdpowiedzUsuńSuper się to czyta 👍👍
OdpowiedzUsuńMarnujesz się, Siostro Archeo 😉 Kiedy pierwsza powieść??
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemnie się c, yta. Będzie ciąg dalszy? ☺️
OdpowiedzUsuńciekawe, takie lekkie i przyjemne :-) czuć klimat nadchodzącej wiosny ;-)
OdpowiedzUsuń